You can’t get in or get out, this is a new venezuelan trap!
Jeśli już dotrzesz do Wenezueli, uda Ci się pokonać kontrole paszportową i po rewizji bagażu w poszukiwaniu podejrzanych metalowych krótkich prętów (baterie), którą dodatkowo przypłacisz zacnym krwotokiem z nosa, nie ruszaj się już, zostań w tym kraju-pseudoraju! A mnie i owszem, wywiało. Odpokutowałam to półtoragodzinnym zatrzymaniem przy próbie ponownego wyjazdu z Wenezueli, gdzie pod błahym argumentem przedawnienia mojego wenezuelskiego dowodu, choć z ważna wizą, podstawowy dokumentem, nie chciano mnie wypuścić z kraju. W najbardziej profesjonalny sposób z możliwych pan zrobił zdjęcie mojej wizy i przesłał ja przez Whatsapp (!) do głównego biura imigracji w Caracas. Na moje szczęście Wenezuelczycy żyją przyssani do telefonu, a aplikacja Whatsapp zastępuje im 80% konwersacji… zatem po szczęśliwej, super profesjonalnej weryfikacji udało mi się z kraju wyjechać. Jednak już po 10 dniach wracałam z podróży i chciałam wjechać do Wenezueli. ZONG.
– To poproszę jeszcze rezerwacje biletu powrotnego z Wenezueli do Polski. – prosi pracownica wenezuelskich linii lotniczych na lotnisku w Miami.
– Nie rozumiem, przecież ja chce wjechać do kraju, a nie z niego wyjechać? –spytałam zmieszana.
– Niestety taki jest nowy wymóg wenezuelskiego urzędu imigracyjnego, wszyscy turyści muszą posiadać bilet powrotny z Wenezueli. Nie mogę Pani odprawić.
– ale ja nie jestem żadną turystką!!! Mam roczna wizę pozwalającą na wiele wjazdów i wyjazdów! Ja studiuję w Wenezueli, w rządowym instytucie! Od 4 lat! I jeszcze w dodatku współpracuje z ambasadą Wenezueli w Polsce i Polski w Wenezueli!
Pani przegrzały się bezpieczniki, było to za dużo informacji, zbyt skomplikowanej i abstrakcyjnej. Powiedziała, że zwróci się do kierowania linii lotniczych i zakłopotana zniknęła za zapleczu.
Roztrzęsiona analizowałam w głowie możliwość, że będę musiała zostać w Miami (!) to opcja, która uradowałaby większość Wenezuelczyków, którzy uważają Miamii za swoja ziemie obiecaną, miejsce pielgrzymek i główny cel nielegalnej imigracji, która aktualnie kwitnie…
Po chwili wraca pracownica linii lotniczych ze zmieszaną miną.
– Niestety, kierownik potwierdził, nie możemy Pani odprawić…
– Chcę osobiście z nim porozmawiać. Teraz – odpowiadam stanowczo.
– Niestety, nie ma go aktualnie, ale za 15 minut, powinien się pojawić i panią zawołam – informuje.
Aha, już to widzę. Dziś jest święto Dziękczynienia, koleś pewnie zaczyna faszerować indyka i pojawienie się w pracy nie było nawet zaplanowane. Czekam, godzinę, półtorej, dwie. Zaraz stracę ten lot i opcja pracy na zmywaku w Miami stanie się realna.
Wenezuelski kolega, który towarzyszył mi w tym całym rozgardiaszu wypatrzył pana, który mógłby wyglądać na kierownika. Zabieram wszystkie moje papiery i idę na pogawędkę (oczywiście szanowna pani nie raczyła mnie poinformować).
– Dzień dobry, nazywam się Izabela Stachowicz, chcę wylecieć państwa liniami lotniczymi do Wenezueli. Posiadam wizę studencką, roczną pozwalająca na wielokrotne przekroczenia granicy Wenezueli. Od 4 lat studiuje w rządowym Wenezuelskim Instytucie Badań Naukowych. Ponadto współpracuję z Ambasada Wenezueli w Polsce i Polski w Wenezueli. Podczas ostaniach moich podróży do Wenezueli, dwa tygodnie temu, nikt nie prosił mnie o bilet powrotny.
– Dobrze, proszę się odprawić – odpowiada lekko zaskoczony kierownik.
Po tych słowach cały proces odbywa się płynnie.
No tak, to po co ten suspens? Oczekiwanie na subiektywną opinie jednego pana? Widzimisię, ta pani tak, tamten pan nie? A no właśnie, to pytania bez odpowiedzi dla aktualnej Wenezueli.
A może tak naprawdę pracownica linii lotniczych chciała podjąć desperacka próbę ocalenie mnie przed powrotem do kraju znajdującego się w rozsypce ekonomicznej, gospodarczej, społecznej, środowiskowej i jakiejkolwiek innej? Być może. Ale ja wróciłam, znów jestem w Wenezueli i stąd będę do Was nadawać o festiwalu absurdu, który stał się codziennością i szalonej misji jaką jest prowadzanie badań w tym kraju.
Tropicalia allata – ptaki i owady Wenezueli
Tropicalia allata odleciała! pogoda dopisała i było na prawdę tropikalnie 😉 Tak przebiegł wernisaż prac artysty i biologa dra Astolfo Maty w Muzuem Ogrodu Botanicznego UJ w Krakowie 4 września. Prace można zobaczyć na stronie http://
A już od 15 października będzie można podziwiać te prace w Muzeum Przyrodniczym na ul. Św. Sebastiana 9 w ramach wystawy „Ameryka Południowa oczami przyrodników” http://www.isez.pan.krakow.pl/muzeum.html
Organizator: Ambasada Wenezueli w Polsce