Z końcem początku
Stuknął jeden rok, od kiedy przebiegłam przez bramki kontroli celnej na lotnisku pod Caracas. Tym razem nie w celu szturmowania po raz kolejny Tramén Tepui, ale żeby tu zamieszkać i zacząć pracę naukową. Ledwo się rozpakowałam i z wolna wdrażałam w życie instytutowe, a tu…
„-musze już iść, prezydent nie żyje – na zwykle „niewyraźnej” twarzy wenezuelskiego kolegi malowało się osłupienie i dezorientacja. Odwrócił się na pięcie i pobiegł do samochodu swojej mamy. Zostałam sama, wpatrując się w brązowe od zachodzącego słońca igły sosen. Posadzono je tu w latach 70tych, jako fanaberia, bo nie są one naturalnym elementem środowiska w mgielnym górskim lesie tropikalnym gdzie znajduje się IVIC (Instituto Venezolano de Investigaciones Cientificas) – mój aktualny dom. Jest 5 marzec 2013. Jeszcze chwile stałam w miejscu i ruszyłam spowolnionym krokiem do stołówki z jedną tylko myślą: „jak zareagują ludzie na wieść o śmierci Chaveza”. Szykowałam się na ucztę emocji, a tu… bardzo cichutko i spokojnie ludzie chowając się po kątach popijają coca cole. Nawet po dyskretnym przysiądnięciu się do grupek ludzi nie sposób było usłyszeć, co mruczą (mruczenie odbywało się po hiszpańsku, co utrudnia moje możliwości analizy). Znudzona ruszam ku wyjściu gdzie natrafiam na Freddiego, który wita mnie promiennym uśmiechem. Tym razem, na setki razy zadawane pytanie ¿Como estas? („Jak się masz?”)oczekiwałam szczerej odpowiedzi i popatrzyłam rozmówcy głęboko w brązowe oczy. Freddy wzruszył ramionami i wymówił jakby dobrze wyuczoną już regułkę „Musimy być silni, tego chciałby od nas El Comendante”. Poklepałam go ramieniu, przytaknęłam i każdy poszedł w swoją stronę. Na lokalnej drodze pustki i jak co wieczór zaczynają osiadać chmury i mgły zamieniając każdą drogową latarnie w ciemne, potencjalne miejsce zbrodni. Tym razem już szybciej szłam w kierunku Casa #4 – akademika. A tutaj wulkan emocji, jakiego się nie spodziewałam. Minąwszy milczących i wpatrzonych, jak co wieczór, w komputer ludzi w lobby trafiam na imprezę w kuchni, gdzie rozentuzjazmowani studenci wznoszą toasty, czym popadnie. Myśląc, że to już koniec oddalam się w cichszą część akademika, skąd zaczyna dobiegać donośny głos telewizora. Moja sąsiadka skulona siedzi na podłodze korytarza i choć trzyma na kolanach laptopa to wpatruje się w ryczący telewizor. Znów zadaje pytanie ¿Como estas?, odpowiadają mi najpierw szklące się oczy, a potem „ Muy mal mi amiga, muy mal…”(„Źle koleżanko, bardzo źle”). Przysiadam koło niej na podłodze i przysłuchuję się zawodzeniu i lamentom, jakie płyną z telewizora. Sąsiadka lekko się wzdryga i zaczyna szlochać. Przytulam ja, zatem lekko i słyszę: „Estoy muy preocupada sobre mi pais, muy preocupada…”(„Bardzo się martwię o mój kraj, bardzo”). Po chwili wstaje, ociera łzy i nie patrząc mi w oczy dziękuje, po czym zamyka się w pokoju z huczącym telewizorem. Ja tymczasem, wygłodniała informacji, rzucam się do komputera by poznać okoliczności i szczegóły śmierci Chaveza. Szczegóły, jakie będą mieli ochotę ujawnić wyznawcy El Comendante, który niebawem zostanie półbogiem.”
Pielgrzymki płaczek, szlochający tłum, dzikie kolejki i przekornie, jak to w Wenezueli towarzyszy temu atmosfera fiesty, muzyki i litrów alkoholu (jak to przystało na czas prohibicji). Tak mijał czas do kontrowersyjnych, zorganizowanych na prędce, wyborów prezydenckich. Przynoszą one zaskakujące rezultaty i ukazują głęboki podział społeczeństwa na chavistów i opozycjonistów –fifty/fifty. Nowo mianowany, namaszczony przez Chaveza, były kierowca autobusu kolumbijskiego pochodzenia – Nicolas Maduro – obejmuje rządy. I zaczyna się staczanie po równi pochyłej…ekonomicznie, politycznie, edukacyjnie, gdzie nie spojrzeć – rozkład. W 2013 roku zarejestrowano tu 25 000 morderstw i pewnie drugie tyle nigdy nie zostało zgłoszone. Coraz częstsze są braki podstawowych produktów żywnościowych, wyłączany jest prąd raz a jakiś czas, a inflacja dochodzi do najwyżej na świecie. Czyż to nie wyśmienity czas żeby zacząć pracę naukową w tym kraju, nie znając języka i prawdziwych reguł gry socjalistycznego systemu?